Tragiczna historia kota z Gocławia. Zwierzę zmarło przez niezrozumiałe przepisy! Na Facebookowej grupie dzielnicy Gocław, 5 października pojawił się post, który apelował do mieszkańców.
- Na drzewie przy ul. Fieldorfa 5 siedzi kot, nie może zejść i bardzo płaczę. Podobno jest tam od 2 dni. Straż pożarna nie chce przyjechać. Eko patrol powiedział, że może przyjadą ale nie wiadomo kiedy. Czyją zguba? Może jest na forum właściciel kociaka? - napisała pani Klaudia.
Do tragedii doszło w poniedziałek wieczorem.
- Sąsiedzi. Kotka już nie ma. Spadł 15 min temu niestety skutecznie na beton. Obserwowałam go cały czas, a właścicielka stała pod drzewem. Właścicielka się znalazła, dlatego Ekopatrol nie przyjechał, podobno zajmują się tylko bezdomnymi. Kazali jej samemu załatwiać podnośnik a straż pożarna kazała czekać 2 dni. – napisała pani Milena.
Do śmierci zwierzęta doprowadziły niezrozumiałe przepisy. Nikt nie przyjechał, by mu pomóc, mimo że apelowało kilka osób. Głos w tej sprawie zabrał radny dzielnicy.
Polecany artykuł:
Tragiczna historia kota z Gocławia. Zwierzę zmarło. Głos zabrał radny
W rozmowie z warszawawpigulce, głos zajął radny Marek Piotr Borkowski.
- Strasznie smutna sytuacja, współczuję właścicielce i mieszkańcom, którzy zaangażowali się w pomoc zwierzęciu. Szkoła, że takiej empatii nie mogli spodziewać się po Straży Miejskiej w Warszawie. To nie do wiary, że interweniują tylko w przypadku bezpańskich zwierząt. Ten kot wg ich regulaminu miał pecha, bo posiadał właściciela. Nie rozumiem, dlaczego ekopatrol nie mógł pomóc, a potem ewentualnie wystawić rachunku właścicielce. Skieruje do burmistrza interpelację w tej sprawie i mam nadzieję na ukaranie winnych.