Stołeczna straż miejska opublikowała na swojej stronie bardzo niecodzienna historię. Funkcjonariusze patrolu zostali wezwani przez załogę śmieciarki. Okazało się, że pracując przy ulicy Markowskiej w pojemniku na bioodpady znaleźli skulonego mężczyznę. Odkrycia dokonali podczas próby opróżnienia śmietnika. Uznali, że człowiek śpi, ale nie dało się tego stwierdzić ze 100-procentową pewnością. Nie wiedząc, jak zachować się w takiej sytuacji, zwrócili się o pomoc do strażników miejskich, którzy natychmiast podjęli interwencję. Wkrótce miało się okazać, że mundurowych w związku z akcją czeka kolejne zaskoczenie. O tym w dalszej części artykułu.
Polecany artykuł:
Uwolniony mężczyzna zaczął... szczekać
Strażnicy stwierdzili, że mężczyzna na szczęście żyje. Problemem okazało się jednak wydostanie go ze śmietnika. Pojemnik położono i dopiero wtedy udało się go wyciągnąć. Mężczyzna nie odpowiadał na pytania. Powtarzał tylko, by strażnicy byli cicho. Jego zachowanie po części tłumaczyło to, że czuć było od niego alkohol. Wkrótce wezwano pogotowie, które miało udzielić mu pomocy.
Po chwili mężczyzna ze śmietnika zaczął zachowywać agresywnie, a do tego miał nienaturalnie zwężone źrenice, co mogło wskazywać, że jest pod wpływem środków psychoaktywnych. By ratownicy mogli go spokojnie przebadać, strażnicy musieli mu założyć kajdanki. W trakcie badania mężczyzna nagle zaczął szczekać! Na prośbę ratowników strażnicy nie zdjęli mężczyźnie kajdanek aż do chwili, gdy podane mu leki uspokajające zaczęły działać. Po tym został przewieziony do szpitala.
Źródło: strazmiejska.waw.pl
Masz dla nas ciekawy temat lub jesteś świadkiem wyjątkowego zdarzenia? Napisz do nas na adres [email protected]. Czekamy na zdjęcia, filmy i newsy z Waszej okolicy!