Artem Manuilov: Nic w życiu nie jest na stałe
W obliczu rosyjskiej inwazji aktor ukraińskiego pochodzenia zabrał z kraju żonę i dwójkę dzieci. Bał się o swoich najbliższych, dlatego sprowadził ich do Polski. Miał to być krótki wyjazd walentynkowy z Charkowa do Warszawy. Bilety kupili na 14 lutego. Wylądowali w Warszawie we wtorek. Zostaną co najmniej na miesiąc. - Córka chodzi do szkoły w Charkowie. Ale ze względu na to, że sytuacja w Ukrainie jest niebezpieczna zostaną w Warszawie co najmniej na miesiąc. Moja mama mieszka kilkanaście kilometrów od linii frontu. Na Ukrainie została też babcia i brat. Liczę na to, że wszystko będzie dobrze, ale martwię się o nich. Dla mnie to trudny temat - mówi Artem Manuilov, aktor z Teatru Powszechnego w Warszawie.
Na razie rodzina poznaje Warszawę. - Obok domu mamy Łazienki Królewskie, gdzie chodzimy na spacery. Byliśmy już w Muzeum Narodowym i Centrum Nauki Kopernik. Kolejny przystanek to Muzeum Powstania Warszawskiego - mówi Artem. Aktor chciałby sprowadzić żonę z dziećmi do Warszawy na stałe. Ale dziś - jak mówi - trudno jest planować cokolwiek. - Jest ciężko coś dziś zaplanować. Nie wierzę, że coś w życiu jest na stałe - stwierdził.
W 2019 roku Artem Manuilov otrzymał Nagrodę im. Kazimierza Krzanowskiego za indywidualność artystyczną w spektaklu "Jak ocalić świat na małej scenie" w reżyserii Pawła Łysaka. Wcześniej Artem był stypendystą Programu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego "Gaude Polonia". Od 2018 roku gra w Teatrze Powszechnym w Warszawie.
Czytaj także: Muzeum Narodowe w Warszawie zostanie rozbudowane - najpierw powstanie nowy pawilon
Masz dla nas ciekawy temat lub jesteś świadkiem wyjątkowego zdarzenia? Napisz do nas na adres [email protected]. Czekamy na zdjęcia, filmy i newsy z Waszej okolicy!