Warszawa: próba kradzieży samochodu na Mokotowie
Około godziny 18.40 oficer dyżurny skierował nieumundurowaną załogę z wydziału wywiadowczo-patrolowego w rejon ul. Dominikańskiej w Warszawie na parking koło kościoła. Według zgłoszenia dwóch mężczyzn miało kręcić się przy zaparkowanym tam samochodzie - nissanie pixo.
Policjanci w nieoznakowanym radiowozie zaczęli obserwować mężczyzn. Potwierdzili, że przy aucie z wybitą tylną szybą i otwartą pokrywą silnika stoi dwóch mężczyzn. Jeden z nich robił coś pod maską. Następnie podchodził do ludzi pytając, czy mają klucz, ponieważ chce odkręcić akumulator.
Chciał ukraść samochód, poprosił policjantów o pomoc
Po chwili podszedł do pojazdu, w którym siedzieli policjanci i zapytał ich, czy mają klucz trzynastkę, bo chciałby odkręcić akumulator, ewentualnie czy posiadają kable do uruchomienia auta i czy mogliby pomóc w jego uruchomieniu. Dodał, że chce z kolegą odjechać tym samochodem, podkreślił jednak, że samochodem będzie kierował jego kolega, ponieważ jest mniej pijany. Mężczyzna trzymał w rekach panel od radia samochodowego.
Policjanci okazali mężczyźnie legitymacje służbowe i zapytali, do kogo należy auto. Zaskoczony takim obrotem sprawy 48-latek oświadczył, że nie wie. Wyjaśniał, że auto stoi w tym miejscu od długiego czasu, bez tablic rejestracyjnych. Stwierdził więc, że nie należy do nikogo, dlatego przyjechał, żeby zabrać pojazd i trochę na nim zarobić. Zabrał ze sobą kolegę, z którym przyjechał autobusem. Okazało się, że 48-latek wszedł do nissana przez tylną, wybitą szybę, otworzył maskę, żeby sprawdzić akumulator, ale był rozładowany. Policjanci wylegitymowali go oraz jego 54-letniego kolegę. Obaj zostali zatrzymani i osadzeni w policyjnym areszcie.
Policjanci ustalili właściciela samochodu i przyjęli od niego zawiadomienie o przestępstwie.
Na podstawie zebranego materiału 48-latek usłyszał zarzuty usiłowania kradzieży pojazdu oraz kradzieży panela radia samochodowego, a jego kolega, który został przez niego zabrany do pomocy, został przesłuchany i zwolniony. Teraz o losie podejrzanego zadecyduje sąd, który może go skazać na pięć lat więzienia.
Postępowanie w tej sprawie jest prowadzone pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Warszawa Mokotów.