"Jestem głęboko poruszony dzisiejszym makabrycznym zdarzeniem na Uniwersytecie Warszawskim. Składam kondolencje bliskim osoby zmarłej oraz całej społeczności uniwersyteckiej. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia rannemu strażnikowi" - napisał na X minister sprawiedliwości Adam Bodnar, który, jak się okazało, przebywał na terenie kampusu UW w czasie tragicznego wydarzenia.
"Dziękuję funkcjonariuszowi SOP, który był obecny w pobliżu, pracując w zespole zabezpieczającym moją wizytę na Uniwersytecie. Został zaalarmowany o wydarzeniu, pobiegł na miejsce i skutecznie wsparł straż uniwersytecką w interwencji" - czytamy w relacji Adama Bodnara, który potwierdził: "Tak, byłem obecny na terenie kampusu uniwersyteckiego w momencie zdarzenia".
Minister Adam Bodnar był na terenie UW w czasie ataku, został ewakuowany
"Znajdowałem się w miejscu odległym, uczestnicząc w wykładzie akademickim. Nie widziałem tego tragicznego zajścia. Dowiedziałem się o nim już po fakcie od funkcjonariuszy SOP, którzy zgodnie z procedurą sprawnie ewakuowali mnie z terenu UW. Nie znajdowałem się w żadnym momencie w sytuacji zagrożenia, mając jednak przy sobie przez cały czas profesjonalny zespół ochrony SOP. Dziękuję raz jeszcze oficerom za ich profesjonalizm, doskonałe przygotowanie i szybką reakcję" - napisał minister.
Atak na Uniwersytecie Warszawskim
W środę, 7 maja przed godz. 19:00 na kampusie Uniwersytetu Warszawskiego doszło do wstrząsającego ataku. Raniona siekierą przez 22-latka kobieta nie żyje, poszkodowany mężczyzna - pracownik ochrony - został przewieziony do szpitala.
Jak wynika z medialnych doniesień, zaatakowana kobieta pracowała na portierni w budynku Auditorium Maximum. Nieoficjalne wiadomo, że 22-latek, który zaatakował pracowników UW, był studentem prawa.
Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego "Meditrans" w Warszawie podała, że ofiara miała "liczne rany cięte i rąbane kończyn górnych i dolnych, głowy oraz brzucha". Ratownicy poinformowali też, że w ataku raniony został pracownik straży uniwersyteckiej, który ruszył kobiecie na pomoc. "39-letni mężczyzna ma rany cięte obu dłoni oraz głowy. W stanie zagrożenia życia trafił już do szpitala" - czytamy we wpisie.
Studencka społeczność jest wstrząśnięta, a do mediów docierają pierwsze relacje świadków zdarzenia. - Ten chłopak spokojnie chodził z siekierą w ręku wokół ciała ofiary - powiedział jeden ze świadków, cytowany przez "Super Express". Student UMFC dodał natomiast: "Raczej się nie boimy, jesteśmy w szoku. To jest przerażające".
W związku ze zdarzeniem 8 maja został ogłoszony dniem żałoby na Uniwersytecie Warszawskim.