UOKiK wziął pod lupę ceny promocyjne Biedronki
Jak poinformował we wtorek, 9 września w komunikacie Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, podstawą działań były "sygnały napływające od konsumentów, którzy opisywali różne nieprawidłowości podczas akcji promocyjnych sieci Biedronka". Klienci mieli skarżyć się na problemy z odczytaniem właściwej ceny przy zakupie wielosztuk oraz nieczytelne podawanie informacji o najniższej cenie z 30 dni przed obniżką, w tym zbyt małą czcionką. "Inspektorzy zgromadzili obszerną dokumentację zdjęciową, przede wszystkim etykiet cenowych i wywieszek, prezentujących obniżki cenowe oferowane konsumentom. Analiza zebranego materiału dowodowego potwierdziła sygnalizowane nieprawidłowości. Prezes UOKiK postawił spółce Jeronimo Martins Polska zarzuty naruszenia zbiorowych interesów konsumentów" - przekazał UOKiK.
Cytowany w komunikacie prezes Urzędu Tomasz Chróstny podkreślił, że cena to kluczowy czynnik dla konsumenta, gdyż jest niezbędna do podjęcia świadomej i racjonalnej decyzji. "Natomiast na etykietach cenowych w sklepach Biedronka znajdowały się informacje wprowadzające konsumentów w błąd lub nieczytelne, stąd postawione spółce Jeronimo Martins Polska i jej trzem menedżerom zarzuty łamania podstawowych praw konsumentów dotyczących informowania o cenie" - zaznaczył Chróstny.
Urząd wyjaśnił, że wielosztuki polegają na obniżce ceny za jeden produkt, gdy konsument kupi ich określoną liczbę. Zakup pojedynczego produktu jest możliwy, ale wiąże się z zapłatą ceny regularnej. Jak dodał, Biedronka oferowała różne kombinacje wielosztuk, np. 1+1 gratis, a promocjami objęte były różne produkty, w tym masło i słodycze. UOKiK przytoczył jedną ze skarg. Konsument skarżył się, że widząc z cenę 3 zł z dopiskiem "1+1 GRATIS” myśli, iż "jedna sałata kosztuje 3 zł, natomiast druga jest gratis". "Po wczytaniu się w treść okazuje się jednak, że jedna sałata kosztuje 5,99 zł i wówczas druga jest gratis" - podkreślił konsument.
Według urzędu antymonopolowego konsumenci kierowali się wyeksponowaną ceną, co ma mieć odzwierciedlenie w skargach. Cena regularna, wykorzystywana do obliczeń, była natomiast podana drobnym drukiem w lewym dolnym rogu etykiety. "Cena nie odzwierciedlała informacji zawartej w nazwie promocji, ponieważ przedstawiała cenę jednostkową, która obowiązywała tylko przy zakupie dwóch sztuk. Konsument musiał więc samodzielnie pomnożyć tę cenę razy dwa lub trzy, w zależności od warunków obniżki, aby poznać rzeczywistą kwotę do zapłaty za cały zestaw" - tłumaczył Urząd.
"Jesteśmy za tym, aby produkty były oferowane w korzystnych cenach, ale informacja o obniżce powinna być prezentowana w prosty i czytelny sposób" - zadeklarował Chróstny. Wskazał też na inne promocje Biedronki, np. "Drugi taniej 50 proc. przy zakupie 2", "22 proc. taniej przy zakupie 3" oraz "2+1 gratis". "Zgromadzony materiał pozwala uznać, że było to działanie trwające od wielu miesięcy, we wszystkich sklepach sieci Biedronka. Nie była to kwestia jednorazowej promocji czy błędów pracowników poszczególnych marketów" - stwierdził UOKiK.
Ponadto spółce przedstawiono też zarzut wprowadzania w błąd w związku z nieprawidłowym obliczaniem wielkości obniżek. Jak wyjaśnił Urząd, rabaty obliczane były od ceny regularnej, nie zaś od najniższej ceny z ostatnich 30 dni, a to może tworzyć wrażenie większej atrakcyjności oferty i prowadzić do sytuacji, w których rzekomo obniżona cena produktu jest wyższa niż ta obowiązująca w ciągu 30 dni ją poprzedzających. "Prezes UOKiK ma zastrzeżenia również do sposobu prezentowania najniższej ceny, która obowiązywała w okresie 30 dni przed wprowadzeniem obniżki. Zarówno miejsce na wywieszce - na samym dole cenówki, jak i mała czcionka, powodują nieczytelność tej ważnej dla konsumentów informacji" - poinformował Urząd.
Zarzuty postawiono też trzem osobom fizycznym, członkom zarządu spółki, gdyż "stosowane etykiety cenowe nie były wynikiem indywidualnego działania pracowników w określonym sklepie Biedronka". Urząd tłumaczył, że wygląd i treść cenówek ustala centrala spółki, nad którą nadzór prowadzi jej zarząd. Osobom tym grozi kara do 2 mln zł.
Biedronka odpowiedziała na komunikat UOKiK
Biedronka w oświadczeniu przesłanym PAP zapewniła, że jest gotowa do dialogu z UOKiK, by "wypracować satysfakcjonujące dla wszystkich rozwiązanie, uwzględniające interesy klientów i zasady uczciwej konkurencji". "Tym bardziej, że dyrektywa Omnibus jest stosunkowo nową regulacją prawną, a praktyki prezentowania cen promocyjnych są różne na polskim rynku i wymagają harmonizacji" - podkreśliła sieć.
Jak podawał UOKiK, celem dyrektywy Omnibus jest zagwarantowanie konsumentom łatwej oceny rzeczywistej wielkości rabatu i szybszych wyborów rynkowych na podstawie przejrzystych informacji dotyczących cen. Regulacje mają na celu eliminację fałszywych obniżek, w których przedsiębiorcy tuż przed "promocją" sztucznie zawyżali cenę, aby zaprezentować "atrakcyjność" oferty (najczęściej przy okazji kampanii typu "Black Friday").
W tych powiatach i miastach na prawach powiatu woj. mazowieckim zarabia się najlepiej - zobacz zdjęcia:
 
               
		                 
                   
             
            
            
                 
             
            
         
            
         
            
         
            
         
            
         
            
         
            
         
            
         
            
         
            
         
            
         
            
         
            
         
            
         
            
         
            
         
            
         
            
         
            
         
            
         
            
         
            
         
            
        