Zmiany są potrzebne, ale nie w postaci SPPN
Pomysł wprowadzenia Strefy Płatnego Parkowania na Saskiej Kępie i Kamionku jest zdaniem mieszkańców od początku do końca złą inicjatywą. - Kontrowersyjna jest sama idea stref płatnych w dzielnicach typowo mieszkalnych. Druga kwestia: dlaczego kierowcy mają być objęci dodatkowym podatkiem korzystania z przestrzeni publicznej? To nie jest usługa, jak ją niektórzy próbują nazwać. Nikt nie może w ramach płatnej strefy liczyć na wolne miejsce - mówi Krzysztof Adelt, autor petycji przeciwko strefie.
Zupełnie innego zdania jest Sławomir Potapowicz, wiceprzewodniczący Rady Warszawy, która niebawem ponownie zajmie się tym tematem.
- Biorąc pod uwagę liczbę samochodów, które codziennie wjeżdżają do Warszawy, a mówimy o 600 tysiącach samochodów, wydaje się, że polityka parkingowa miasta jest uzasadniona. W tym zakresie decyzje rady Warszawy są jednoznaczne: tak, chcemy wprowadzenia strefy płatnego parkowania niestrzeżonego, także na Saskiej Kępie i Kamionku. Mamy świadomość, że liczne skargi i uwagi mieszkańców, dotyczące nielegalnego parkowania, nie są bezzasadne. Mamy do czynienia w wielu miejscach na Saskiej Kępie i Pradze Południe z armageddonem parkingowym. Oczywiście są mieszkańcy, którzy uważają, że te parkingi nie są potrzebne. Natomiast nasze doświadczenie wskazuje, że po wprowadzeniu strefy płatnego parkowania niestrzeżonego, często przeciwnicy stają się ogromnymi zwolennikami tego typu rozwiązań - zaznacza Potapowicz.
Krzysztof Adelt podkreśla, że sprzeciw wobec strefy nie oznacza, że parkowanie na Saskiej Kępie i Kamionku ma pozostać bez zmian.
- Wyszliśmy z prośbą opracowania alternatywnego rozwiązania. Apelowaliśmy, by miejskie instytucje, w tym ZDM, wsparły nas w procesie tego, by opracować lepsze zasady parkowania i wdrożyć taką organizację i tak oznakować Saską Kępę, by nie likwidować miejsc parkingowych, z czym zawsze wiąże się wprowadzenie strefy. Z pewnymi preferencjami dla mieszkańców, jednak bez warunków zaporowych, które by osobom przyjezdnym utrudniały życie - mówi autor petycji.
Krzysztof Adelt dodaje, że takie działania miałyby być koordynowane oddolnie przez zarząd dzielnicy, samorząd osiedla, spółdzielnie mieszkaniowe, ale także przedsiębiorców.
Kto kogo przekona?
Autor petycji uważa, że jeśli strefa zostanie wprowadzona, to nawet dla mieszkańców zabraknie miejsc.
- Gdyby strefa została wprowadzona, co wynika z samych badań ZDM-u, zabrakłoby miejsc dla samych mieszkańców po godzinach płatnej strefy. To wynika z wielu kwestii. Są tu wąskie, często zabytkowe uliczki. A przepisy związane z wyznaczaniem strefy płatnego parkowania są znacznie bardziej restrykcyjne niż zasady wynikające z prawa o ruchu drogowym - mówi Krzysztof Adelt i dodaje, że według ostatniego projektu forsowanego przez ZDM liczba miejsc zmalałaby o 40%.
I tej teorii wiceprzewodniczący rady Warszawy jest przeciwny. - Doświadczenie choćby z Żoliborza, że dla mieszkańców miejsc parkingowych nie brakuje. Jest wręcz przeciwnie, tych miejsc przybywa - przekonuje Sławomir Potapowicz.
Pod petycjami przeciwko strefie płatnego parkowania podpisało się ponad 2,5 tysiąca osób. Oprócz podpisów mieszkańców, pojawiła się petycja z podpisami pracowników firm, którzy prowadzą biznesy na terenie Saskiej Kępy. Mieszkańcy liczą, że radni wysłuchają ich apelu.
- To Rada Warszawy będzie podejmowała decyzję i my liczymy, że radni będą się wsłuchiwali w nasze głosy i uznają nasze racje, bo mamy wiele argumentów, by strefy nie wprowadzić. Czyli na poziomie lokalnym wprowadzić rozwiązania, które dla mieszkańców i przyjezdnych będą znacznie bardziej przyjazne - mówi Krzysztof Adelt.
Tymczasem sami radni mają nadzieję, że uda im się przekonać mieszkańców do swoich racji.
- Mieszkańcy mają najważniejszy głos w sprawach dotyczących ich miasta i ich okolicy. Także w tym zakresie powinniśmy poważnie potraktować petycję mieszkańców, którzy mają inne zdanie niż większość rady miasta w tym zakresie. Naszym celem powinno być przekonanie ich do tego rozwiązania, bo samo wprowadzenie strefy płatnego parkowania niestrzeżonego poprawia jakość życia mieszkańców tych dzielnic, gdzie udało się strefę wprowadzić - przekonuje Sławomir Potapowicz.
Zdaniem wiceprzewodniczącego Rady Warszawy można dyskutować o kształcie strefy, ale nie o zasadności jej wprowadzenia.
Zarząd Dróg Miejskich przeprowadził konsultacje w sprawie strefy, z których wynikało, że jest ona potrzebna w tych rejonach miasta. Jednak jak podkreślają autorzy petycji, w konsultacjach brał udział zaledwie 1% mieszkańców Kamionka i Saskiej Kępy.
Jeszcze nie wiadomo, kiedy dokładnie radni mieliby zająć się tematem SPPN na Saskiej Kępie i Kamionku.
ZOBACZ TAKŻE: