Wolontariusze wyczerpani. Ciężka sytuacja na Torwarze

Wolontariusze zostali sami

Według Wojewody Mazowieckiego w punkcie recepcyjnym na Torwarze działa około 200 wolontariuszy. Na ich barkach spoczywa opieka nad uchodźcami, którzy trafiają tu najczęściej tylko na kilka godzin. Po tym czasie są przenosi do tymczasowych miejsc zamieszkania, zaproponowanych przez miasto. Uchodźcy są zadowoleni z warunków, jakie zastali w punkcie recepcyjnym - mogą tu odpocząć, zjeść, umyć się, a dla dzieci przygotowane jest wiele zabawek. Jednakże zdaniem wolontariuszy, to wszystko jest wyłącznie ich zasługą i zwykłych ludzi, którzy do punktu przywożą ciepłe posiłki i wiele produktów - to co jest tu najbardziej potrzebne, to znieść z nas odpowiedzialność. Potrzebny jest koordynator, który odpowie uchodźcom na pytania, na które my nie znamy odpowiedzi. Potrzebny jest ktoś, kto ma telefony do ludzi, którzy są władni coś zrobić - mówi psycholog Dorota Zawadzka, który pomaga na Torwarze jako wolontariusz. W istniejącym tu punkcie recepcyjnym potrzeba także tłumaczy, psychologów czy weterynarzy, bo wielu uchodźców uciekło do Polski ze swoimi zwierzętami. W punkcie nie ma także pralki, a przy tak dużej rotacji, jest ona niezbędna. Żywność i różne środki zapewniają przede wszystkim ludzie, którzy przyjeżdżają tu bezinteresownie pomóc.

Więcej nie da się zrobić

Wolontariusze zaapelowali o pomoc do Wojewody Mazowieckiego, Konstantego Radziwiłła. Jego zdaniem punkt działa najlepiej jak może - ten wysiłek, który razem [Urząd Wojewódzki oraz wolontariusze - przyp. red.] robimy, zasługuje na najwyższą ocenę. Moim zdaniem w tych warunkach, w tym tempie i dla tak wielkiej grupy osób nie da się zrobić więcej - uważa Wojewoda.