Antoni Macierewicz już wcześniej zapowiedział na poniedziałek, 11. kwietnia opublikowanie kolejnego raportu dotyczącego katastrofy smoleńskiej. Przypomnijmy, że do tragedii doszło 10. kwietnia 2010 roku. Rządowy samolot Tu-154M nr boczny 101 rozbił się o 8:41 w lesie nieopodal Smoleńska. Zginęła cała załoga i pasażerowie lotu - 96 osób, w tym Prezydent Lech Kaczyński wraz z małżonką. Badaniem przyczyn tragedii zajęła się między innymi podkomisja kierowana przez Antoniego Macierewicza. Choć wszystkie dowody wskazują, że katastrofa była wypadkiem, zespół byłego szefa MON od początku mówi o zamachu. Taka teza stawiana była w każdym raporcie podkomisji. Powtórzono ją w najnowszych wnioskach. O czym mówi nowy raport smoleński? Więcej na ten temat w dalszej części artykułu.
Nowy raport podkomisji smoleńskiej - co się w nim znalazło?
Prezentacja raportu rozpoczęła się 11. kwietnia o 11:00. Podkomisja przedstawiła wynik pracy dzień po 12. rocznicy katastrofy. Antoni Macierewicz i jego zespół podtrzymali tezę z poprzednich raportów. Zdaniem byłego szefa MON, przyczyną rozbicia się samolotu była "nieuprawniona ingerencja".
Rozpoczynający sprawozdanie Antoni Macierewicz powtórzył wcześniejsze raporty swojej podkomisji. Mówił między innymi o śladach materiałów wybuchowych w samolocie. Ofiary katastrofy nazwał "poległymi". Oskarżył rząd Donalda Tuska o pozostawienie dowodów stronie rosyjskiej, która zniszczyła część z nich. Ponadto stwierdził, że rosyjska komisja badawcza blokowała dostęp do dowodów i przedstawiała nieprawdziwe informacje.
Antoni Macierewicz stwierdził, że rzekomy zamach miał zostać dokonany poprzez zdetonowanie materiału wybuchowego w lewym skrzydle na około 100 metrów przed uderzeniem samolotu w drzewo. Były szef MON i jego podkomisja utrzymują, że po pierwszej eksplozji doszło do drugiej - w centropłacie. Wybuchy miały być spowodowane paskiem z materiałem pirotechnicznym zainstalowanym podczas przeprowadzonego w Samarze remontu samolotu. W raporcie znów pojawiły się twierdzenia o tzw. bombie termobarycznej. Wszystkie te tezy pojawiały się już we wcześniejszych raportach podkomisji. Antoni Macierewicz streszczając wyniki badań powiedział, by media potraktowały je jako "bezsporny, niepodważalny dowód na wybuch inicjujący katastrofę".
Jak doszło do katastrofy smoleńskiej?
Podkomisja Antoniego Macierewicza od samego początku przekonuje, że przyczyną katastrofy był zamach, a dowody zostały ukryte przez stronę rosyjską. Wszystkie inne ustalenia wskazują jednak na błąd ludzki. Najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada, że piloci próbowali wylądować na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj w gęstej mgle. Samolot miał schodzić znacznie poniżej normalnej ścieżki podejścia. Doprowadziło to do uderzenia w drzewa. Następnie maszyna wykonała niemal pełną półbeczkę i uderzyła w ziemię.